niedziela, 16 kwietnia 2017

Moje szczotki. Hit i kit.



Każda z nas wie, że dobór szczotki jest bardzo trudny. W sklepach widzimy masę różnych propozycji. Najczęściej wybieramy szczotkę, która najbardziej nam się spodobała. Jednak źle dobrana może niszczyć nasze włosy. Często szarpie, łamie i wyrywa. Nasze włosy są osłabione i podatne na wypadanie. 
Jakich szczotek używam, a jakie były torturą dla moich włosów? O tym w dalszej części posta. :)




Moim ulubieńcem jest szczotka z włosia dzika marki Khaja. 
Wybrałam Helenę tradycyjną. Oprawka jest w naturalnym kolorze drewna z jasną szczeciną.
Włosie dzika jest delikatniejsze, bardziej elastyczne od plastikowych szczoteczek. 
Rozczesuje delikatnie, nie wyrywa kołtunów. Dzięki tej szczotce czesanie włosów jest przyjemne i bezbolesne, jak nigdy wcześniej. Usuwa również martwe włosy, zbiera kurz oraz rozprowadza równomiernie sebum.
Jednak jedynym minusem tej szczotki, jest jej czyszczenie.
 Trudno usunąć kurz oraz włosy z dna szczotki. 




Kolejną szczotką, którą używam praktycznie codziennie, jest kultowy Tangle Teezer. 
Szczotka ta lepiej rozczesuje splątane kosmyki włosy, przy czym nie narusza struktury włosa. 
Nadaje się do wszystkich typów włosów. Od momentu codziennego czesania włosów właśnie tą szczotką, zauważyłam zmniejszenie wypadania włosów. Jest bardzo wytrzymała. Upadła mi już kilka razy na twardą podłogę i jedynie się porysowała. 




Używałam również szczotek, które są łatwo dostępne w drogeriach. Są twarde, niewygodne, bardzo podrażniły mi mój skalp. Wyrywały mi mnóstwo włosów. Ciągle się elektryzowały i były napuszone. 




A Wy? Jakich szczotek używacie, a jakie były waszym koszmarem włosowym? 
Chętnie przeczytam wasze wypowiedzi. Zapraszam do komentowania! :)
Gabrysia 


  


Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz