piątek, 26 maja 2017

2 sprawdzone maseczki do twarzy

Rossmann ma duży wybór maseczek do twarzy. Sama przetestowałam wiele z nich, jednak nie wszystkie się sprawdziły. Osobiście mogę polecić 2 maseczki, które sprawdziły się na mojej skórze i chętnie do nich wracam. Zapraszam do dalszej części posta. 




Pierwszą z nich jest Perfecta Extra Oils - 3 etapowy zabieg z efektem sauny parowej. 
Pierwszy etap, peeling enzymatyczny, ma drobnoziarnisty peeling, który usuwa martwy naskórek oraz otwiera nasze pory do dalszej części zabiegu. Należy masować skórę twarzy przez kilka minut, a a następnie zmyć letnią wodą. 
Drugi etap, aktywna maska kolagenowa, nawilża i regeneruje skórę. Maska też podobno spłyca zmarszczki, jednak na sobie tego nie mogłam przetestować. Podczas 2 etapu można poczuć ciepło na twarzy, które świadczy o działaniu preparatu. Skóra jest miła w dotyku, delikatna. Maskę zostawiamy na 10 minut i możemy lekko masować skórę. Zmywamy letnią wodą.
Trzeci etap, ampułka ujędrniająco-rozświetlająca, rozświetla skórę oraz wyrównuje jej koloryt. Tej części już nie zmywamy. Zostawiamy do wchłonięcia. Jednak dla mnie jest zbyt tłusta, więc po godzinie zmywam i nakładam krem.
Ocena: 9/10  Cena: ok. 5 zł.




Drugą jest oczyszczająca maska węglowa, Caro Detox z Bielendy. Używam wersji do cery suchej i wrażliwej. Nakładam ją na umytą twarz i zostawiam aż do wyschnięcia. Producent zaleca zmycie jej po 10 minutach, jednak ja zostawiam ją na dłużej. Maska zabiera zanieczyszczenia oraz wągry. Spisuje się bardzo dobrze. Skóra jest nawilżona, miła w dotyku oraz bez martwego naskórka. 
Ocena: 8,5/10 Cena: ok. 2,50 zł.




Może macie jakieś sprawdzone maski i chętnie się tymi perełkami podzielicie? Zapraszam do komentowania! :)

G. 
Share:

czwartek, 4 maja 2017

Pomadki ochronne. Hit i kit!

Pomadka ochronna to niezbędnik każdej kobiety. Niestety, często nie wiemy jaką wybrać. Sugerujemy się zapachem, kolorem albo popularnością danej pomadki. Usta są często nienawilżone i nadal pękają, choć próbujemy je przed tym ochronić. 
Sama sprawdziłam dużo pomadek i niektóre się nie sprawdziły. 
Jakie polecam, a których już więcej nie kupię? Zapraszam do przeczytania posta. 




Pierwszą pomadką, która towarzyszy mi na co dzień, jest Blistex Lip Conditioner. 
Balsam zawiera wyciąg z liści aloesu, dlatego intensywnie nawilża. Olej z pestek winogron łagodzi podrażnienia i wygładza powierzchnię ust. Balsam zapobiega wysuszeniu i pękaniu ust. 
Stosuję go również podczas przeziębień, kiedy moja skóra jest podrażniona. Bardzo szybko skóra się regeneruje i powraca do pierwotnego stanu. Od pierwszego użycia, nie wyobrażam sobie mojej codziennej pielęgnacji bez takiego nawilżenia. 
Pomadka-balsam zamknięta jest w plastikowym słoiczku. Jest odporna na wszelkie upadki oraz nie odkręca się bez powodu.
Pojemność: 7 ml Cena: ok. 9 zł
Ocena: 10/10




Następnym balsamem jest Jagodowe masełko do ust Nivea.
Głównym jego składnikiem jest parafina oraz wosk mineralny. Podobne jest do wazeliny. Łatwo się nakłada i rozsmarowuje. Jest dosyć płynne, dlatego trzeba uważać z nadmiarem kosmetyku na ustach. Nadaje lekki kolor, charakterystyczny dla każdego masełka. Nie jest niestety tak nawilżające, jak Blistex i nie uratuje nas w kryzysowych sytuacjach, jednak nadaje się na co dzień, do częstego nakładana np. po szminkach. 
Opakowanie to metalowy słoiczek, który się nie zakręca. Jest to minus, ponieważ może łatwo otworzyć się np. w torebce. Jednak przed kupnem, słoiczki są zabezpieczone solidnym opakowaniem i mamy pewność, że nikt nie testował go przed nami.
Pojemność: 16,7 g Cena: ok. 9 zł
Ocena: 8,5/10




Eos to kultowa pomadka ochronna, Jest to naturalny balsam, który znacznie szybciej się wchłania od pozostałych. Po miesiącu użytkowania, moje usta stały się miękkie i nawilżone. Balsam pozostawia naturalny połysk. Bardzo łatwo się rozprowadza, choć opakowanie jest dość nietypowe. Mimo dużych rozmiarów, Eos dociera wszędzie. Niestety, również nie nadaje się na miejsca mocno wyschnięte i nie zabezpieczy nam całkowicie ust na zimę. Mimo wszystko jestem z niego zadowolona.
Pojemność: 7g Cena: ok. 25 zł
Ocena: 7,5/10




Posiadam również dwie pomadki Nivea z serii Shine; Cherry i Blackberry. 
Niestety, zawiodłam się na nich. Oprócz koloru i połysku nie mogą niczego innego nam zaproponować. Nie nawilżają odpowiednio. Jest to typowa, delikatna pomada na lato, kiedy nie zależy nam na nawilżeniu, a lekkim zabarwieniu ust. Mają lekki, przyjemny zapach. 
Pojemność: 5,5 ml Cena: 9,49 zł
Ocena: 5,5/10




Ostatnio na przecenach w Rossmannie, zachęcona cudownym działaniem balsamów oraz kremów, kupiłam sztyft ochronny do suchych i spierzchniętych ust, firmy Neutrogena. Od pierwszego użycia nie mogę się z nim rozstać. Używam go co chwilę, przez cały dzień. Jest to mój zamiennik Blistex. Usta są niesamowicie nawilżone, gładkie i nie mam już problemu z pękaniem. Pomadka nie nadaje koloru, ma delikatny zapach, który nie przeszkadza w codziennym użytkowaniu. Jest to mój  must have tego miesiąca. 

Pojemność: 4,8 g Cena: ok. 11 zł
Ocena: 10/10





I ostatnie pomadki, które są w każdej torebce oraz kosmetyczce, to balsamy Avon. Zajmują bardzo mało miejsca i mam pewność, że nie otworzą się i nie będę miała niemiłej niespodzianki. 
Używam pomadki jaśminowej, magnoliowej oraz kojąco-regenerującej. Wszystkich używam na wyschnięte usta po matowych szminkach i każda wchłania się dosyć szybko. Najlepiej sprawdza się kojąco-regenerująca. Wszystkie dają radę, jednak nie należą do moich ulubieńców.
Pojemność: 4,5 g Cena: 9 zł
Ocena: 6,5/10


Mam nadzieję, że post będzie przydatny. Na wszelkie pytania z chęcią odpowiem. 
A Wy? Polecacie jakieś pomadki ochronne? 
G. 


Share:

środa, 3 maja 2017

Chusteczka do demakijażu przy użyciu wody. Hit, czy kit?

Ostatnio będąc w Rossmannie, natknęłam się na chusteczkę do demakijażu przy użyciu wody marki Elite. Producent zapewnia, że zamoczona w wodzie, usunie cały makijaż bez zbędnych kosmetyków. 
Czy tak jest? O tym w dalszej części posta.




Producent zapewnia, że cały makijaż zmyjemy dzięki tej chusteczce. Bez pomocy innych środków kosmetycznych. Posiada ona 2 strony. Strona z długimi włóknami, służy do usuwania całego makijażu, nadmiaru sebum oraz innych zanieczyszczeń. natomiast strona, która ma krótkie włókna służy do demakijażu i lekkiego peelingu. 
Zapakowana jest w plastikowe pudełko, które zapewnia nam czystość chusteczki. Dostępna jest ona w dwóch wariantach kolorystycznych. 




Chusteczka jest bardzo miła w dotyku. Używam ją od miesiąca. Codziennie zmywam makijaż i płuczę ją ręcznie. Nadal wygląda jak nowa. Kosmetyki zmywa całkowicie. Nie ma śladu nawet po najmocniejszych matowych szminkach. Na chusteczce nie zostaje nigdy ślad po kosmetykach. Krótkie włókna pomagają w usuwaniu suchych skórek. Skóra jest miła w dotyku i nie potrzebuję już innych peelingów, by usunąć martwy naskórek. 




Czy polecam? Jak najbardziej! To cudo kosztuje 19,99zł, a potrafi wiele. Jest lepsza od gąbki konjac, o której będzie w następnych postach. 
A Wy? Macie jakieś własne ``must have`` urodowe? Podzielcie się ze mną w komentarzach. :)
G.
Share:

niedziela, 16 kwietnia 2017

Maska drożdżowa Babuszka Agafia

Od dłuższego czasu szukam sposobu na szybszy porost włosów. Przetestowałam wiele masek, ale żadna nie dała takiego efektu, jak Drożdżowa maska do włosów Receptury Babuszki Agafii. 


Ale zacznijmy od początku...
Drożdże piwne to jednokomórkowe grzyby uzyskiwane w procesie fermentacji, które rozmnażają się przez pączkowanie. Zawierają dużo witamin, najwięcej z grupy B oraz E.   
Drożdże można stosować zewnętrznie i wewnętrznie, dlatego poprawiają stan włosów, likwidują łupież, wzmacniają paznokcie oraz rzęsy, oczyszczają skórę twarzy i wiele innych.


Maska drożdżowa do włosów Receptury Babuszki Agafii

Pojemnik wykonany jest z plastiku, w środku dodatkowo zabezpieczony plastikową nakładą, która zapobiega wylaniu się maski. Pojemność jest dosyć duża, bo aż 300 ml. Należy zużyć całą zawartość w ciągu 12 miesięcy od otworzenia opakowania. 
Maska jest rzadka, co utrudnia nam nałożenie jej na włosy. Ma charakterystyczny ciasteczkowo-waniliowy zapach. 
Stosowałam ją codziennie przez miesiąc. Nakładałam ją na noc, a rano spłukiwałam i myłam włosy. 
Można ją jednak nakładać po umyciu na pół godziny, albo nałożyć na 1-2 minuty tak, jak radzi producent, jednak u mnie się to nie sprawdziło. 




A efekty? 
Moje włosy stały się uniesione u nasady, nabrały blasku i nie mają skłonności do elektryzowania się. Po umyciu mogę je bezproblemowo rozczesać. Nie tworzą się żadne kołtuny. Najważniejszym plusem jest jednak przyspieszenie wzrostu. Zauważyłam wysyp baby hair. Moje włosy w miesiąc urosły o 2-3 cm. 

A Wy? Jakie macie doświadczenie z tą maską? Polecacie jakieś inne produkty, które przyspieszają porost włosów? Chętnie przeczytam wszystkie komentarze. :)
Gabrysia
Share:

Moje szczotki. Hit i kit.



Każda z nas wie, że dobór szczotki jest bardzo trudny. W sklepach widzimy masę różnych propozycji. Najczęściej wybieramy szczotkę, która najbardziej nam się spodobała. Jednak źle dobrana może niszczyć nasze włosy. Często szarpie, łamie i wyrywa. Nasze włosy są osłabione i podatne na wypadanie. 
Jakich szczotek używam, a jakie były torturą dla moich włosów? O tym w dalszej części posta. :)




Moim ulubieńcem jest szczotka z włosia dzika marki Khaja. 
Wybrałam Helenę tradycyjną. Oprawka jest w naturalnym kolorze drewna z jasną szczeciną.
Włosie dzika jest delikatniejsze, bardziej elastyczne od plastikowych szczoteczek. 
Rozczesuje delikatnie, nie wyrywa kołtunów. Dzięki tej szczotce czesanie włosów jest przyjemne i bezbolesne, jak nigdy wcześniej. Usuwa również martwe włosy, zbiera kurz oraz rozprowadza równomiernie sebum.
Jednak jedynym minusem tej szczotki, jest jej czyszczenie.
 Trudno usunąć kurz oraz włosy z dna szczotki. 




Kolejną szczotką, którą używam praktycznie codziennie, jest kultowy Tangle Teezer. 
Szczotka ta lepiej rozczesuje splątane kosmyki włosy, przy czym nie narusza struktury włosa. 
Nadaje się do wszystkich typów włosów. Od momentu codziennego czesania włosów właśnie tą szczotką, zauważyłam zmniejszenie wypadania włosów. Jest bardzo wytrzymała. Upadła mi już kilka razy na twardą podłogę i jedynie się porysowała. 




Używałam również szczotek, które są łatwo dostępne w drogeriach. Są twarde, niewygodne, bardzo podrażniły mi mój skalp. Wyrywały mi mnóstwo włosów. Ciągle się elektryzowały i były napuszone. 




A Wy? Jakich szczotek używacie, a jakie były waszym koszmarem włosowym? 
Chętnie przeczytam wasze wypowiedzi. Zapraszam do komentowania! :)
Gabrysia 


  


Share: